Przy dyskusji
dotyczącej filmu Disco Polo
często pojawiają się argumenty, że nie należy rozpatrywać
samego filmu tylko i wyłącznie w kontekście samego gatunku
muzycznego. Dokładnie tak. Można lubić bądź nie taki rodzaj
muzyki ale należy zastosować tu zasadę „nieoceniania” po
okładce, oceniać film w oderwaniu od muzyki.
Najkrócej
rzecz ujmując, produkcja przedstawia kolejną wersję american
dream, tyle że osadzoną w
latach 90 właśnie tutaj, w Polsce. Jest to historia dwójki muzyków
Tomka ( Dawid Ogrodnik) oraz Rudego ( Piotr Głowacki) którzy marzą
o wielkiej karierze. To, co jest charakterystyczne dla pierwszego to
determinacja w działaniu, chęć przebicia się w przemyśle
muzycznym za wszelką cenę, spryt, wiara w swoje możliwości ale
także strategiczne działanie.Rudy jest nieco mniej pewny siebie ale
pod wpływem kolegi coraz bardziej zaczyna wierzyć że razem uda im
się odnieść sukces.
Sama
muzyka disco polo ukazana jest tutaj nie w tradycyjny sposób w jaki
wiele osób je odbiera: jako lekką, łatwą muzykę, nieco głupawą
którą każdy traktuje z przymrużeniem oka. Nie. Disco polo to
biznes, sposób na dotarcie na szczyt, przemyślana strategia,
maszynka do napędzania sukcesu, o czym bohaterowie doskonale wiedzą
i chcą to wykorzystać. Mimo, że film zobrazowany jest jako bajka,
american dream, to jest on ukazany raczej z przymrużeniem oka,
pstryczkiem do widza przekazujący jednocześnie że nic nie
przychodzi samo, na wszystko trzeba sobie zapracować.Film jest
misz-maszem, łączy w sobie naiwność lat 90 oraz pewien sznyt
dzisiejszych czasów: układy i układziki które są wszechobecne i
ponadczasowe. Pomimo tego, jak bardzo będziemy samodzielnie starać
się osiągnąć wszystko dzięki pracy, zawsze gdzieś znajdzie się
ktoś kto pomoże przeskoczyć szczeble drabiny do sukcesu. Kolejnym
aspektem jest specyficzny humor, który mnie osobiście jako
wielbicielce tzw. sucharów zdecydowanie przypasował (
Tomasz Kot moim mistrzem!). Momentami żarty są niezbyt wyszukane, co
trzeba przyznać, ale z jednej strony podkreślało to jeszcze
bardziej infantylność tamtych czasów. Silny trzon tego filmu,
oprócz dobrych ról Ogrodnika i Głowackiego stanowiły role
drugoplanowe i należy podkreślić tu role szczególnie Tomasza Kota
jako nieodzownego Polaka, Jacka Komana jako genialnego Katiuszę
(który pokazał że i w komedii radzi sobie nie najgorzej), Joanny
Kulig jako energicznej Gensoliny oraz mistrza epizodu w tym filmie
Mateusza Kościukiewicza.Choć wiadomo, że z zamysłu film miał być
pokazany jako bajka, momentami surrealizm był zbyt mocny i po prostu
niezrozumiały ( przechodzący przez ulicę karzeł ze świnią).
Najbardziej
trafne wydało mi się spostrzeżenie wypowiedziane przez bohatera
granego właśnie przez Tomasza Kota: „ Jak coś Polak lubi, to
cała Polska polubi”. Zdecydowanie. Ślepe podążanie za modą,
idolem, czymkolwiek co propaguje jakiś styl który wnet przyjmuje
cały kraj. Disco Polo jest więc swojego rodzaju diagnozą
polskiego społeczeństwa. Jeśli chodzi zaś o samo pojęcie
sukcesu to podsumowując składają się na niego trzy banalne acz
istotne elementy które muszą w pewien sposób ze sobą
współistnieć: szczęście, pomysł na siebie oraz sieć znajomości
które umożliwią lepszy start. Być może wielu powie w sposób
infantylny, aczkolwiek trafnie według mnie oddaje starą prawdę
że na sukces trzeba zapracować i mimo wielu krytycznych opinii będę
wracać do tego filmu z pewnego rodzaju rozrzewnieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz